Seul i Tokio – dwie stolice rozwiniętych azjatyckich krajów, Korei Południowej i Japonii. Podczas gdy typowy zachodni turysta mógłby myśleć, że są do siebie bardzo podobne, w rzeczywistości dzieli je sporo różnic i porównywanie jednego do drugiego to tak jakby zestawiać Berlin z Paryżem. Podróżując po obu ciężko mi jednak było nie odnieść wrażenia, że systemy transportowe obu miast, zwłaszcza metro, łączy wiele wspólnych cech. Zamiast więc opisywać każdy osobno w typowych podróżniczo-krabokowych artykułach, postanowiłem zestawić je i skonfrontować jeden przeciwko drugiemu. Jak wypadły?
Układ sieci
Oba miasta są olbrzymie, zatem nie jest niespodzianką że podstawę stanowi tu komunikacja szynowa. Tak w Seulu (blisko 10 mln mieszkańców w mieście, metropolia – 25 mln), jak i Tokio (miasto 13,5 mln, metropolia – blisko 38 mln), prym wiedzie metro oraz kolej, uzupełnione o gęstą sieć linii autobusowych.
(Dla ułatwienia, zdjęcia będę oznaczane albo literą [S] – Seul, albo [T] – Tokio.)
[S] Komunikacja szynowa w Seulu (źródło). Istny labirynt! Linie ponumerowane („1” – „9”) stanowią podstawę obsługi samego miasta, pozostałe zapewniają dojazd przede wszystkim z aglomeracji.
[T] Komunikacja szynowa w Tokio (źródło). Samo metro jest obsługiwane przez dwóch różnych przewoźników, Tokyo Metro i Toei Subway. Nie byłoby to problemem (wszak i w Krakowie mamy MPK i Mobilis), gdyby nie to, że… niektóre bilety wykupione na jednego z nich nie są akceptowane w pojazdach drugiego. Podczas mojej pierwszej wizyty w Tokio, kilka lat temu, gdy potrzebowałem przejechać między dwoma stacjami, zdołałem kupić bilet jednorazowy który potem nie zadziałał na bramkach. Okazało się, że trasę tę można przejechać różnymi liniami, a ja poszedłem na peron innego przewoźnika niż ten, na którego miałem wykupiony bilet.
Stacje
Co najbardziej rzuca się w oczy po zejściu na stacje metra w Seulu to ich… ciasnota. Miejsca jest mało i niekiedy trudno jest przecisnąć się nawet dwóm osobom.
Wystrojenie stacji jest pomysłowe – nie brak malowideł, rzeźb i innych ozdób. Mała rzecz, a cieszy i uprzyjemnia korzystanie z komunikacji miejskiej.
[S] … a nawet origami. Wszystko to można spotkać w seulskim metrze.
Stacje są wyposażone też w szereg innych urozmaiceń oraz „umilaczy” podróży, takich jak bramki dla dzieci czy wyciskarki do parasoli.
[S] Bramka „tylko dla dzieci”.
[S] Wyciskarka parasoli przed wejściem na stację. Dzięki temu w deszczowe dni na peronach jest mniej błota i wody. Mała rzecz, a niesamowicie się sprawdza!
Dystanse do pokonania pieszo na stacjach w ramach przesiadek potrafią być spore – dlatego na niektórych z nich można spotkać ruchome chodniki które przyspieszają przejście.
A co, gdy już dojdziemy na sam peron? Aby poprawić komfort oczekiwania, wyświetlacze pokazują pozycję najbliższych pociągów, uaktualnianą na bieżąco (symbole przesuwają się wzdłuż osi). Dzięki temu pasażerowie wiedzą, za ile przyjedzie pociąg i czy w danej chwili zbliża się do stacji, czy stoi w miejscu.
[S] Na dolnej osi pokazana jest pozycja najbliższych pociągów. Małe białe kropki oznaczają poprzednie przystanki, a większa, z niebieską obwódką – daną stację na której znajduje się wyświetlacz.
[S] Na stacjach są też szczegółowe schematy danych linii, wraz z możliwościami przesiadki na inne trasy (oznaczone strzałkami).
Na samych peronach zamontowane są dodatkowe przeszklone drzwi, które dla bezpieczeństwa oddzielają pasażerów od wagonów i szyn. Dzięki temu nie ma ryzyka, że ktoś wpadnie pod pociąg. Oprócz tego, na podłodze narysowane są po prawej i lewej stronie strzałki – które pokazują gdzie pasażerowie powinni ustawiać się w kolejce do czekania na wejście. I to naprawdę działa, ludzie stoją w szeregach!
[S] Kolejkowanie się pasażerów w praktyce…
[S] … które oczywiście działa tak długo, jak nie ma tłoku 😉
A jak w tym porównaniu wypada Tokio? Jeśli chodzi o miejsce dostępne na peronach, to jest go odczuwalnie więcej niż w Seulu.
Trochę kuleje za to informacja pasażerska. Miałem okazję podróżować komunikacją podziemną po różnych metropoliach – Londynie, Nowym Jorku, Pradze czy Sydney i zazwyczaj nie było problemów z przemieszczaniem się po stacjach czy z przesiadkami. W Tokio jednak naprawdę nie było łatwo – nieraz człowiek podążał za znakami, po czym dochodził do skrzyżowania korytarzy i ślad za strzałkami się urywał. Czasami gdzieś tam w oddali dało się dostrzec kolejny „naprowadzacz”, jednak nie było to oczywiste i ich szukanie potrafiło być istną łamigłówką. To wg mnie przydałoby się poprawić.
[T] Podążanie za znakami w Tokio czasem bywa problematyczne.
A jak na samych peronach? Podobnie jak w Seulu, obowiązuje kolejkowanie się. Na niektórych stacjach są też drzwi oddzielające pasażerów od torów, choć tu potrafią bywać niższe, nie na całą wysokość człowieka.
[T] Kolejkowanie w wydaniu tokijskim.
[T] Przy okazji – zaintrygowały mnie te schody, które prowadzą wyżej tylko po to, by dwa metry dalej schodzić z powrotem na niższy poziom. Czy ktoś z Czytelników ma pomysł na rozwiązanie tej zagadki? 😉
Niebawem druga część artykułu, a w niej – o samym taborze, tak podziemnym jak i naziemnym.
Jacek „Kaszmir” Mosakowski
#1 by SZYMON on 16 grudnia, 2016 - 12:35 pm
Schody są po to by móc się wywyższyć ponad tłum 😛
#2 by kaszmir on 16 grudnia, 2016 - 2:28 pm
Haha, i wszystko jasne 😀