Wakacje powoli dobiegają końca, jest to zatem dobry moment aby ocenić jak sprawowała się komunikacja miejska w lipcu i sierpniu i czy jej oferta, jak co roku zmniejszona na okres letni, była wystarczająca. Zaczniemy od tramwajów, których rozkłady niewątpliwie wzbudziły sporo wątpliwości. Wątpliwości, do których niestety muszę się przyłączyć.
Częstotliwości
Przypomnijmy, że założeniem przeprowadzonej w styczniu maksymalizacji było kursowanie głównych tramwajów co 5 oraz co 7,5 minuty, dodatkowo uzupełnionych o linie jeżdżące co kwadrans. Urzędnicy uzasadnili to badaniami, z których wynika że kursy co 15 minut albo częściej są uważane przez mieszkańców za częste, a gdy są one co 8 lub jeszcze mniej, to pasażerowie w ogóle wychodzą na przystanek nie czując potrzeby sprawdzenia rozkładu jazdy. Niestety, na czas lipca i sierpnia wrócono do dawnego systemu, a linie znów odjeżdżają co 10 i co 20 minut. Czy nagle uznano, że na wakacje wyniki tych badań nie są już aktualne?
Wyobraźmy sobie mieszkańca który, skuszony częstszymi rozkładami, po wprowadzeniu maksymalizacji zrezygnował z samochodu i zaczął dojeżdżać do pracy tramwajem. Teraz, nagle, znów powrócono do poprzedniego układu z częstotliwościami co 10 i 20 minut. Co zatem taka osoba ma zrobić? Zaufała krakowskiej komunikacji miejskiej, zostawiła własny środek transportu a mimo to teraz znów się ją zachęca do powrotu do auta. Skoro kiedyś tramwaje co 20 minut nie były dla niej atrakcyjne, to tak samo będzie i dzisiaj. I żadnym argumentem jest, że to tylko na dwa miesiące. To wciąż aż dwa miesiące, 1/6 roku. Rozumiem, że potoki pasażerskie w lipcu i sierpniu są mniejsze, że uczniowie nie chodzą do szkół, a i studenci mają wolne. Dlatego jestem w stanie zaakceptować (pewne) cięcia, jednak czemu ZIKiT rezygnuje z założeń, co do których sam nas przekonywał ledwie kilka miesięcy temu?
Rozkłady
Niezależnie od przyjętej częstotliwości dla całego układu linii, dziwią szczególnie mocne cięcia na dwóch z nich – „1” i „8”. Oba te tramwaje w ciągu roku szkolnego kursują w dni powszednie co 7,5 minuty, przez cały dzień. Na lipiec i sierpień zostały jednak przycięte tak jak zwykły być w zeszłych latach, i chociaż w szczycie pojechały co 10 minut, to poza nim już co… 20. To oznacza, że pasażerowie którzy mieli tramwaj co 7-8 minut, czyli właściwie co chwilę, nagle zostali z połączeniem blisko trzykrotnie rzadszym, na które mogą czekać dłużej niż będzie trwała sama podróż! Rozumiem ideę i potrzebę cięć wakacyjnych, jednak zostawianie trzech zamiast ośmiu kursów na godzinę to pójście mocno za daleko.
Linia „8” – w roku szkolnym w międzyszczycie kursująca co 7-8 minut, w wakacje co… 20. Podobna sytuacja ma miejsce z tramwajem „1”.
Mniej niż w dawnych latach
ZIKiT twierdzi, że nie rozumie krytyki pasażerów bo – jeśli chodzi o budżet – to był on nawet ciut większy na wakacje niż w zeszłych latach. Być może tak rzeczywiście jest, jednak urzędnicy pominęli tu dwa istotne czynniki. Po pierwsze, w związku z remontem pętli na Kurdwanowie i wycofaniu stamtąd „50-tki”, linie „6” i „24” na tegoroczny lipiec i sierpień zostały wzmocnione i o ile w roku szkolnym jeździły co kwadrans, tak teraz tymczasowo pojawiają się nawet co 10 minut („6” w szczycie a „24” przez cały dzień i w soboty, w pozostałych porach obie co 20 minut). Jest to jednak sytuacja chwilowa, a docelowo ZIKiT zapisał, że zarówno „6” jak i „24” pojadą wakacyjnie co 20 minut (tak jak w zeszłych latach). Ich częstsze kursowanie jest więc krótkotrwałym bonusem, a nie czymś na stałe.
Po drugie, urzędnicy porównując budżet z poprzednimi wakacjami pomijają, że w zeszłym roku latem mieliśmy przecież masę remontów. W szczególności, zamknięte były dwie główne relacje – skrzyżowanie pod Dworcem Głównym oraz ulica Grzegórzecka – a oprócz tego jeszcze rondo Kocmyrzowskie. To były trudne chwile, możliwość przejazdu między wschodnią a zachodnią częścią sieci były zachowana jedynie przez tunel od ronda Mogilskiego do Politechniki, ewentualnie daleko na południe po estakadzie nad Dworcem Płaszów. Wobec ograniczonej przepustowości ciągów, wymusiło to drastyczne cięcia w układzie linii tramwajowych – sporo było zawieszonych, inne były skrócone albo miały ograniczone częstotliwości (tutaj znajduje się zachowany komunikat). Porównywanie zatem tegorocznych wakacji, gdy praktycznie wszystkie ciągi funkcjonują normalnie, z zeszłym rokiem gdy miało miejsce istne remontowe trzęsienie ziemi, jest po prostu nie fair.
Wg mnie znacznie sensowniejsze jest porównanie tego roku z sytuacją z wakacji 2016, kiedy to tramwaje funkcjonowały w miarę normalnie (za wyjątkiem zamkniętego odcinka do Pleszowa). Jak w takim układzie wypada porównanie liczby kursów? Bardzo słabo. Wszystkie linie w tym roku kursują albo tak samo często jak dwa lata temu, albo rzadziej. Nie ma ani jednej która byłaby częstsza (nie licząc wspomnianych, tymczasowo zmienionych, „6” i „24” – jednak dla uczciwości tak samo nie liczę linii „10”, która dwa lata temu była tymczasowo wzmocniona jako „70”). Z tych które kursują gorzej:
- linia „4” (Wzgórza Krzesławickie – Bronowice Małe) – dwa lata temu co 10 minut cały dzień i na całej trasie, obecnie co 20 minut; niby ma wzmocnienie w postaci „44” (Kopiec Wandy – Bronowice) jednak tylko w szczycie i nie na całej trasie, zatem kursów jest mniej i na krótszym odcinku;
- linia „3” (Nowy Bieżanów – Krowodrza Górka) – niby wciąż co 10 minut cały dzień jednak co drugi kurs poza szczytem jest skrócony do Dworca Towarowego; oznacza to że północny odcinek jest stratny względem 2016 kiedy to wszystkie kursy tej linii docierały do Krowodrzy Górki;
- linia „21” (Os. Piastów – Pleszów) – obecnie w związku z remontem skrócona do Kopca Wandy; docelowo wróci do Pleszowa jednak poza szczytem i w weekendy tylko co drugim kursem; o ile zatem dawniej docierała tam co 20 minut, tak teraz będzie to przez większość czasu jedynie co 40.
W kwestii zmian na plus można wymienić tylko jedną – wydłużenie „14” do Bronowic Małych, dzięki czemu końcowy odcinek Bronowice – Bronowice Małe zyskał trzy kursy na godzinę w soboty i święta (w tygodniu nie, bo „14” rekompensuje tam pociętą „4”). To jednak za mało, by zadośćuczynić za powyższe cięcia.
Dodajmy też, że wskutek ograniczeń cała wschodnia część Krakowa (od rond Mogilskiego i Grzegórzeckiego na wschód, do Nowej Huty) została tylko z jedną mocną linią kursującą cały dzień co 10 minut – „52”. Dawniej były dwie, „4” i „52”, co i tak wydawało się być za mało. Teraz jest jeszcze gorzej.
Porównanie liczby kursów w stałym układzie linii między 2018 a 2016 rokiem. Kolor czerwony oznacza, że kursów ubyło, kolor zielony – że przybyło. Spora część miasta jest zatem na minusie (krótki zielony odcinek w Bronowicach Małych wynika z wydłużenia „14”, a w centrum – z przeniesienia „20” na Basztową, w zamian jednak ubyło kursów na jej poprzedniej trasie przez Plac Wszystkich Świętych).
Rozwiązanie?
Najprostszym wydawałoby się po prostu pozostać za rok na wakacje przy systemie częstotliwości co 7,5 i 15 minut, zamiast zmieniać go na 10 i 20. Urzędnicy, pod napływem krytyki, sami zaczęli przyznawać, że można na przyszły raz rozważyć utrzymanie na wakacje tramwajów właśnie z wyższym taktem (co 7,5 i 15 minut), za to kosztem zawieszenia na ten okres kilku linii. I choć pomysł z założenia brzmi nie najgorzej – mniej, za to częściej – tak niestety mam pewne obawy co do realizacji. O ile bowiem w dni powszednie zapewne pozostanie podobna liczba kursów, tak jest ryzyko że w weekendy bilans będzie mocno negatywny. Tak przecież było choćby w czasie remontu ciągu Mogilska – Al. Jana Pawła II w 2014 roku, gdy – wobec skierowania wszystkich nowohuckich tramwajów przez Aleję Pokoju – trzeba było ograniczyć ich częstotliwości. I np. na Kocmyrzowskiej, zamiast zostawić „1” i „5”, każda co 20 minut, utrzymano samą „jedynkę” co 10. Od poniedziałku do piątku w ciągu dnia liczba kursów się mniej więcej zgadzała. Gorzej jednak z weekendami oraz wieczorami, gdy zamiast dwóch linii, każda co 20, zostawała tylko jedna co 20. ZIKiT niestety wtedy całkowicie zbagatelizował potrzeby komunikacyjne mieszkańców Kocmyrzowskiej czy Wzgórz Krzesławickich w tych porach.
Jeśliby jednak w zamian zostały wzmocnione w weekendy niektóre z pozostałych linii, tak by newralgiczne ciągi nie były stratne, to taki układ mógłby się sprawdzić.
A co w przeciwnym przypadku? Jeśliby koniecznie trzeba było zostać przy rzadszym układzie linii (co 10 i 20 minut), to rozwiązanie wydaje się być oczywiście proste – odrobinę mniej pociąć niektóre z nich. W szczególności, linie „1” i „8” powinny w międzyszczycie kursować co 10, a nie co 20 minut. To zadziwiające jak dużo problemów pozwoliłaby rozwiązać taka mała zmiana. Uniknęlibyśmy m.in. omawianej powyżej sytuacji w której pasażerowie „jedynki” i „ósemki” nagle dostali tramwaj jeżdżący w tych porach blisko trzykrotnie rzadziej. Co więcej, wzmocnienia obu mogłyby być rekompensatą za inne ograniczenia: „1” byłaby zadośćuczynieniem dla Wzgórz Krzesławickich czy ogólnie Huty za pociętą na tym odcinku „4”, podobnie „8” w Bronowicach. Oczywiście nie byłaby to idealna zmiana „jeden za jeden” i czasem zamiast ciągu A zyskałby równoległy ciąg B, jednak ogólnie byłoby to rozwiązanie bliższe dawnemu bilansowi. W takim układzie uniknięto by też sytuacji w której kilka głównych ciągów (m.in. Wzgórza Krzesławickie, Aleja Pokoju czy Borek Fałęcki) nie ma ani jednego tramwaju kursującego często przez cały dzień. Mała rzecz, a dużo by zatem zmieniła. Oczywiście to tylko przykład, zmian mogłoby być więcej.
O ile zatem ciężko uznać tegoroczny układ wakacyjny tramwajów za akceptowalny, tak wydaje się, że nie trzeba byłoby dużo by uczynić go w miarę przyzwoitym. Czy jednak tak się stanie? A może urzędnicy zdecydują się jednak zostawić następnym razem częstotliwości co 7,5 i 15 minut? Dowiemy się za rok.
Następnym razem zajmiemy się wakacyjną siatką autobusową.
Jacek Mosakowski
#1 by Dedeks on 26 sierpnia, 2018 - 10:37 am
Kurdwanów też trochę stracił na wycofaniu 50-tki. Poza godzinami szczytu i w soboty przez parę godzin jest 9, zamiast 12 kursów/h, a w niedziele jest tylko 6 kursów, zamiast 12 przez większość dnia. Nie mówiąc już o stracie jednej relacji i słabej przesiadki z 24 na 50 na Kablu w dni powszednie (8 minut czekania, znaczne wydłużenie podróży).
#2 by tramwajarz on 26 sierpnia, 2018 - 4:53 pm
Turyści mogą zapłacić więcej za bilety np w biletomatach z j. obcym wg stawek zachodnich jak to czynią turystyczne miasta Zachodu i nie będzie niszczenia komunikacji miejskiej w wakacje w Krakowie. Niestety nie przejdzie w ojkofobii, mamy mentalność zapatrzenia w obcych + wycie wyborczej:D
Jak już likwidacje to pozostawienie wszystkich kursów autobusów przegubowych itd i redukcja większa w tramwajach z f=20 i wieczorami = byłoby więcej kursów razem
#3 by ja_ on 26 sierpnia, 2018 - 7:03 pm
Kaszmir, można usuwać takie quasipolityczne bredzenie, z niedorozwiniętymi teoriami spiskowymi?
#4 by tramwajarz on 27 sierpnia, 2018 - 12:11 pm
to by twoje bzdury z automatu wyleciały kretynie
#5 by Marko on 27 sierpnia, 2018 - 6:39 am
Nigdy nikomu nie będzie pasować w 100%
#6 by Leva on 27 sierpnia, 2018 - 12:22 pm
To jest super uczucie, wychodząc z domu bez sprawdzania rozkładu. Niestety do tego tramwaje muszą jeździć co kilka minut…
#7 by Kinga on 30 sierpnia, 2018 - 3:31 pm
kiedy te wakacje minęły? zaraz szkoła